niedziela, 28 lipca 2013

Odcinek dwudziesty :*




„Gorycz zawsze kryje w sobie potrzebę zemsty i utrwala się w system: pesymizm. To 'okrucieństwo pokonanych', którzy nie potrafią wybaczyć życiu, że zawiodło ich oczekiwania.”
Ciem­ność... kiedy wszys­tko co znałeś i kochałeś zos­ta­je ci zab­ra­ne... Myślisz je­dynie o swym gniewie, niena­wiści, na­wet o zemście... i wte­dy nikt cię nie uratuje.


Wszyscy myśleli, że życie jest idealne. Niestety nikt nie zastanawiał się nad konsekwencjami niektórych sytuacji i niedokończonych spraw. Ona starała się robić wszystko idealnie. Pojechała na studia do Warszawy po nowe, lepsze życie. Znalazła prace, którą mogła mieć do dzisiejszego dnia. Jedna niewinna sprzeczka pewnego osobnika z jego ukochaną, doprowadziła do tego, że Maja wkręciła się w świat sławy, wielkich pieniędzy i imprez na wysokim poziomie. Rozbiła jeden z najciekawszych związków polskiego show bussinesu. Zatraciła się w miłości. Zastała wykorzystana i porzucona. Przez tego faceta wiele się nacierpiała. Dwa w jednym. Jest on najlepszą i najgorszą rzeczą w jej życiu. Postawiła na miłość! Rzuciła przed siebie tylko i wyłącznie jedną kartę. Stała się tragedia. Ktoś przekręcił jej kartę. W jej rogu znalazła się jeszcze jedna osoba. Osoba, która była dla niej bardzo ważna. Malicka myślała, że ta przyjaźń będzie trwała wiecznie, że może ranić swojego przyjaciela. Pomyliła się. On nie da sobą pomiatać. Nie jest tym za kogo go wcześniej uważała. Mianowicie? Za frajera, który był, jest i będzie.

On? Facet, który miał poukładane życie osobiste. Do czasu. Pewnego razu poznał młodą kelnereczkę. Zaprzyjaźnił się z nią i zabrał na wakacje. Tam zdradził swoja narzeczoną, tylko dlatego, że zachciało my się pocieszania. Zaczął myśleć po fakcie. Nie zastanawiał się wcześniej nad tym, że robi źle. Samolub i egoista! Myślał tylko o sobie.
Ale nikt w tej historii nie myślał o osobie, która przewijała się przez całe opowiadanie. Ja w bajce ,, Czerwony kapturek. Prawdziwa historia”.

RETROSPEKCJA!: Osoba ta była w barze, w którym pracowała Maja. Przemknęła się niezauważona. Była na wakacjach. Spała z Malicką w jednym pokoju. Była zakochana po uszy. Gdy osiągnęła swój cel, dowiedziała się o romansie pomiędzy Lewym a Mają, a teraz?? Hahhahahah… Dobre pytanie!

Wszyscy myśleli, że ta osoba nie ma uczuć. Wydawało im się, że puści to przez palce. Mylili się. Nie wiedzą nawet jak bardzo się mylili.
- Witaj Wojtuś!- Maja usiadła obok bramkarza przy kuchennym  stole. Wzięła do ręki butelkę wody i czystą szklankę. Ziewnęła i nalała do pełna. Wypiła całą zawartość jednym duszkiem i położyła głowę na ramieniu Szczęsnego.- Jak się spało? – przetarła delikatnie swoje zaspane oczy i powoli je otwierając spojrzała na przyjaciela
- Źle. Moglibyście ciszej to robić.- syknął i wstał od stołu. Doszedł do zlewu i opłukał sobie ręce. Malicka zachichotała i podeszła do niego
- Nie mieliśmy pojęcia, że to usłyszycie.- przytuliła się do niego od tylu i została odtrącona. Pierwszy raz!
- A o czym wy w ogóle macie pojęcie! – zdenerwowany zabrał ze stołu swój telefon i wyszedł na balkon
Maja nie miała zamiaru czekać na swojego ukochanego. Poszła za Wojtkiem. Na balkonie Lewandowskiego stoją słomiane meble. Malutki stolik i cztery krzesła. Na każdym z nich znajdują się mięciutkie poduszki.
- Możesz mi powiedzieć o co ci chodzi?? – brunetka przysunęła się do niego i spojrzała szatynowi głęboko w oczy
- O co mi chodzi?? Ty chyba zgłupiałaś! – wykrzyczał jej prosto w twarz
- No nie wiem o co ci chodzi! Przyjeżdżasz tu z jakąś laską, która jest na mnie cięta niewiadomo o co i robisz jakieś sceny! Zastanów się nad sobą!
- Ja robię sceny? Ja!- wskazał na siebie palcem- Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczysz! Przykro mi to mówić, ale zrobię wszystko by cię mieć!- wstał, zabrał buty z korytarza i wyszedł z mieszkania. Pozostawił oszołomiona Maję samą, na pastwę myśli.
Szedł ulicą prosto do parku. Usiadł na ławce i wyjął telefon z kieszeni. Odszukał w kontaktach imienia Lidia i zadzwonił.
- Zaczynamy! Nie mam zamiaru dłużej czekać… Pamiętaj. Zachowuj się normalnie…. Co?? …. A TAK. Nie dawaj po sobie nic poznać. Wszystko się zacznie dziś wieczorem.
Rozłączył się i chytrze zaśmiał. Miał plan. Wiedział co zrobić, żeby Maja z nim była. Miał dość tych wszystkich kłamstw, oszustw i zawirowania. Chciał się ustatkować za wszelką cenę. Nie liczyło się dla niego to, czy będzie miał Lewego za przyjaciela, czy nie. Teraz najważniejsza była zemsta na nim. Tyle co się przez nich nacierpiał… Nie mógł przeżyć tego jak bardzo go zranili… Dał sobą pomiatać !

~~II~~

- Cześć skarbie!- Lewy wszedł do kuchni i ucałował swoją partnerkę w policzek
- Cześć..- ta nerwowo przesuwała gliniany kubek po blacie stołu. Wpatrzona tylko w jeden, martwy punk
- Coś się stało.- mężczyzna podszedł do ekspresu do kawy. Napełnił filiżankę czarnym napoję i wrócił na swoje miejsce.
- Nieeee… w sumie to nic. Wojtek się zaczął dziwnie zachowywać.
- Nie przejmuj się tym- podniósł jej podbródek- przejdzie mu- pocałował jej usta i upił łyk gorącej kawy
- No nie wiem. Musimy iść dzisiaj na tą imprezę?? – spojrzała na niego pytająco i oczekiwała odpowiedzi
- Wiesz, że ja nie lubię imprezować. Z chęcią bym został w domu, ale jak nie pójdziemy, to Marco się obrazi. On tu do mnie przyjeżdża, a ja u niego bywam…
- Tak, wiem… Naprawdę nic nie da się z tym zrobić??
- Nie skarbie.
- Ale Wojtek i ta jego… Dziunia nie umieją niemieckiego.
- Dadzą radę. Muszą sobie jakoś poradzić. Z resztą. Będzie tam też Ewa i Agata. Chyba je lubisz, nie??
- No lubię, lubię. Lisę, Cathy i Jehny też, ale nie mam ochoty tam iść.
- Przykro mi bardzo misiu, ale ja już niczego nie odwołam.

~~II~~

Wstałam od stołu i wyszłam i wyszłam z kuchni. Wkurzyłam się! Miałam złe przeczucia co do tej imprezy. Wydawało mi się, że coś się tam stanie… Coś zdecydowanie niepozytywnego.  Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Ta poranna rozmowa ze Szczęsnym wybiła mnie z rytmu. Przez cały czas miałam w głowie te jego chamskie i bezczelne odzywki. Ja rozumiem, że źle zrobiłam, ale jakoś wcześniej mi tego nie powiedział. Minęło tyle czasu, a ten romans cały czas się za nami ciągnie. Czasami wydaje mi się, że wdepnęłam (za przeproszeniem) w końskie łajno i nie mogę go umyć!

Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Chciałam się przygotować, ale od jakiś dwóch godzin łazienka jest oblegana.
- Otwieraj te drzwi!!!! – waliłam w nie pięściami
- Już, już…-drzwi się otworzyły, a zza nich wyłonił się Lewy
- Sorki- uśmiechnęłam się delikatnie- Myślałam, że to ta mała suka- syknęłam
- Była tu, ale wyszła przed chwilą.
- Przed chwilą to ty wyszedłeś.

Wyciągnęłam go stamtąd i porozkładałam swoje kosmetyki. Zaczęłam się malować. Postanowiłam zrobić małego psikusa mojej kochanej Lidzi. Rozdrobniłam jej puder, bo miała taki w kostce i wymieszałam go z pastą do zębów. Ale będzie ubaw. Chciałabym zobaczyć jej minę jak otworzy jutro pudełeczko. 

Po umalowaniu się, wyszłam z łazienki i wyjęłam z szafy moją czerwona sukienkę. Była idealna. Do tego miałam takie śliczne diamentowe szpileczki. Moje ulubione buciki… Założyłam je na siebie i zaczęłam układa sobie włosy. Postanowiłam je wyprostować i rozpuścić.
Gdy mogłam szczerze powiedzieć sama do siebie ,, Majka! Wyglądasz świetnie” przestałam się przygotowywać i zeszłam na dół do reszty imprezowiczów.
- Wow! Kochanie! Jestem pod wrażeniem. – Robert doszedł do mnie i podał mi swoją dłoń.
Wsiedliśmy wszyscy do jednego samochodu i ruszyliśmy w kierunku Dortmundu. Lafirynda, czyli Lida prezentowała się całkiem nieźle. Miała na sobie beżową kieckę i czarne klasyczne szpilki. Za to jej twarz odstraszała wszystkich. Mogłabym rzec, że była brzydsza od niejednej Niemki.
- Jesteśmy na miejscu.- jechaliśmy bardzo długo, ale na szczęście każdy dotarł do celu w całości.
- Robert? Ty uprzedziłeś Marco, że Wojtek też będzie??
- No pewnie, że tak. Nie musisz się o nic martwić.- przepuścił mnie w drzwiach i weszliśmy do środka.

Jeszcze nigdy nie byłam w mieszkaniu Marco. Chłopaki nie robili często takich imprez. Wiadomo. To są sportowcy. Oni nie piją i nie palą….. Z jednym małym wyjątkiem. Wojtka ostatnio zebrała chcica na papieroski. Truje się  tym świństwem.

Impreza zaczęła  się powoli rozkręcać. Co po niektórzy chodzili już wstawieni. Nigdzie jednak nie mogłam znaleźć mojego Roberta. Kręciłam się w te i  z powrotem, ale nie było go. Wyszłam na zewnątrz. Stał tam Wojtek. Patrzył się na mnie i zapytał czy coś się stało. Byłam w lekkim szoku, bo mówiąc to zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Dzieliły nas zaledwie centymetry.
- Co ty robisz?- odepchnęłam go
- Jak to co? To co powinienem zrobić już bardzo dawno temu.- zakrył mi usta ręką żebym nie krzyczała i zaciągnął mnie za dom Reusa.- Piśnij tylko, a obiecuję, że nie wyjdziesz cało z tego przedstawienia.
Bałam się. Bałam się go jak cholera. To był mój najlepszy przyjaciel. On traktuje mnie teraz gorzej niż psa. I co on teraz zrobi?? Zgwałci mnie?? Jest pijany w trzy dupy! Wydaje mi się, że on nie ma pojęcia co czyni.
- Chodź mała! Zabawimy się!- zaczął się do mnie dobierać. To było takie obleśne. Fakt! Byłam z nim kiedyś, ale to nie to samo.
- Pojebało cię! Zostaw mnie! – zaczęłam się wiercić i krzyczeć POMOCY! Wojtek podniósł wysoko rękę i chciał mnie uderzyć, ale Robert mu na to nie pozwolił. Odepchnął go i zaczął bić po twarzy
- Ty gnoju! Skurwysynu jeden! Jak możesz!?
Odciągnęłam Lewego na bok i mocno się w niego wtuliłam. Byłam cała roztrzęsiona. Starałam się zachować spokój, ale nie wychodziło mi to.
- Już dobrze.- pocałował mnie w czoło
- Skąd wiedziałeś, że tu jestem?
- Lidka chciała mnie zaciągnąć do łóżka. Wiedziałem od razu, że coś się za tym kryje.. Zacząłem cię szukać. Marco powiedział, że wyszłaś się przewietrzyć. Uchyliłem drzwi i usłyszałem twój krzyk.
- Co teraz?
- Jak to co? Jedziemy do domu. Wypieprzymy ich rzeczy przed drzwi i po sprawie.- uśmiechnął się

Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domu. Skapowaliśmy ich walizki i zrobiliśmy to co Lewy mówił wcześniej. Wszystko stało przed drzwiami zamkniętymi na cztery spusty. Położyłam się na łóżku i oczekiwałam nadejścia Roberta. Stanął w drzwiach i opierał się o framugę drzwi. Spoglądał w moją stronę. Myślał, że śpię. Miałam jedno oko na wpół otwarte. Lewy zaczął się rozbierać i zanim się położył wyjrzał przez okno. Pokiwał głową i przyszedł do mnie. Pocałował mnie w policzek i wpatrywał się w sufit. Nie wiem co było tam ciekawego, ale nie mógł oderwać od niego wzroku. Przytuliłam się do niego pocałowałam jego klatkę piersiową.
- Nie śpisz?- zapytał nie odrywając wzroku od sufitu
- Nie. A dlaczego ty nie śpisz?? – spytałam
- Myślę o tym, że nikt nie może mi ciebie odebrać. Nie pozwolę na to. Za dużo się wydarzyło, żeby teraz znów miało się pieprzyć. Będziesz moja- zwrócił swój wzrok na mnie- Już zawsze będziesz moja.- pocałował mnie w usta i zamknął oczy.
Nie wiem co myśleć o jego słowach. Z jednej strony mam zapewnienie, że mu na mnie i na naszym związku zależy, ale z drugiej.. Chust wie co się jeszcze wydarzy.

~~II~~

Nie jestem już gówniarzem. Mam 25 lat. Chyba czas się ustatkować , prawda? Wiem, że Maja jest jeszcze młodą osobą i pewnie chciałaby się jeszcze wyluzować, zabawić itd… Ale ja jej tego nie będę zabraniał. Jednak jakiś etap w moim życiu powinien się już zakończyć. Nie zamierzam jej już obrażać. To kończę definitywnie. Miałem duże problemy z samym sobą. Chodziłem do psychologa… naszego klubowego psychologa. Dużo mi pomógł. Wiem co robiłem źle i na co powinienem zwrócić szczególną uwagę. Zamierzam wszystko diametralnie zmienić, tylko po to by być szczęśliwym i dawać szczęście innym.

Otworzyłem oczy. Maja jeszcze słodko spała. Wstałem bezszelestnie z łóżka i udałem się do kuchni. Przygotowałem jakieś mało wykwintne śniadanie( ale zawsze coś xD) i zaniosłem jej do łóżka. Otworzyła swoje piękne piwne oczy i spojrzała na mnie zaspana. Uśmiechnęła się i zabrała ode mnie tackę. Usiadłem obok niej i włączyłem telewizor.
- Jak się spało księżniczko? – pocałowałem ją w usta
- Kiepsko. Miałam koszmary. Sprawdzałeś, czy ich rzeczy są ….- wskazała palcem na okno. Podszedłem do niego i wyjrzałem na zewnątrz
- Nie ma. Albo ktoś zaiwanił, albo to oni je zabrali.- zaśmiałem sie

Zjedliśmy śniadanie, po którym od razu posprzątałem i zacząłem się szykować na poranny trening. Dzisiaj Maja wylatuje do Polski. Po treningu mam ją odwieźć na lotnisko. Boję się ją zostawić samą w domu. A jak Wojtek przyjdzie?? Kurde!  Na trening też jej nie mogę zabrać. Osoby postronne nie wpuszczane są na treningi, chyba, że trening jest otwarty. W takim wypadku, każdy może przyjść pooglądać swoją kochaną drużynę.
- Nad czy tak intensywnie myślisz??
- Boję się zostawić cię samą w domu.- odpowiedziałem. Podszedłem do niej i złapałem ją za biodra
- Nie masz się czym przejmować. Jestem już dużą dziewczynką- pocałowała mnie w policzek- Spakuję się i będę na ciebie czekała
- Ok. Wyrwę się wcześniej.- zabrałem torbę i przewiesiłem ją przez ramię- Do zobaczenia skarbie- wpiłem się w jej usta
- Dobra Romeo- mówiła pomiędzy pocałunkami- bo się spóźnisz- odepchnęła mnie i pomachała na dowidzenia.
____________________________________________________________________
No hej dziewczyny ! :)
Ale straszliwy upał mamy na dworze :/ 
WRÓCIŁAM JUŻ!!!! Mam mnóstwo nowych pomysłów na to opowiadanie! :) Co prawda ostatnio wena mi się skończyła, ale teraz czuję jej powrót :) Wiem, wiem... Mam mnóstwo zaległości :) Nie odpowiedziałam na wasze komentarze ani nominacje.. Postaram sie to szybko naprawić :)
Nie czytałam tego rozdziału , wiec mogą być błędy :) Poprawię je wieczorem jak do tego przysiądę :) Nie umiem określić kiedy pojawi się kolejny rozdział :/ Może to być w środę, a może w sobotę .. Nie wiem ! Musze teraz dużo czsu poświęcić na pisanie :)
Trzymajcie za mnie kciuki i do następnego! :**
Pozdrawiam Maja :**
Ps: Lenka ! :)) Byłam w Mrągowie :) Tam jest cudownie :! :**

niedziela, 21 lipca 2013

Odcinek dziewiętnasty :*




A gdyby ktoś inny przy mnie dzisiaj był
I wype
łniał mi dni
Co bym czu
ła?
Czym bym
żyła?
O czym bym
śniła dziś?
Gdyby
ś to nie był Ty...

Pewnie bym prze
żyła nie jeden piękny moment
Lecz nie wiem czy, szcz
ęśliwsza była bym
Pewnie bym stworzy
ła inną opowieść
Lecz nie wiem czy, pi
ękniejsza była by


  Obudziłam się wcześniej niż zwykle. Przetarłam i otworzyłam swoje zaspane oczy. Wczoraj  nieźle zabalowałam. Miałam imprezę z okazji rozpoczęcia nauki na mojej Akademii. Zabawa była przednia, dopóki jeden ze studentów nie zaczął się do mnie dobierać. Strzeliłam mu w twarz, a mam w tym wprawę. Jednak gościu nie chciał się odczepić. Był niezły kosmos, tym bardziej, że nikogo przy nas nie było. Wszystko działo się w toalecie. Ja to mam pecha! Zawsze jak zaczyna mi się układać, to coś musi stanąć na przeszkodzie.

  Zwlekłam się z łóżka i udałam się prosto do łazienki. Odświeżyłam się  i ubrałam kremową sukienkę. Dzisiaj miałam pierwsze wyjście na uczelnie. Pierwszy dzień i pierwszy wykład z profesorem Banaszczykiem. Taki stary dziadek. Nie warty uwagi. Chociaż w sumie… Makroekonomia jest cholernie ważna. Jak jej nie zaliczysz to po tobie.

Zabrałam torebkę z kuchni i bez śniadania wybiegłam z mieszkania. Dzisiaj miałam wyjątkowe szczęście, ponieważ po dobiegnięciu na przystanek, od razu rozsiadam się w autobusie. Podjechałam pod uczelnie i weszłam do środka. Aha.. No tak. Zapomniałam powiedzieć, że Angela jest już w Polsce. Ja taka zabiegana jestem, że wyleciało mi to z głowy. Ona postanowiła zawiesić studia. Jak tam sobie życzy. Nikt jej nie zmusza, tym bardziej, że jest w ciąży. Tak. Ale ja oczywiście nie mogłam sobie odpuścić. Jestem pilną uczennicą już od zerówki, więc nie przegapiłabym pierwszego dnia.

Weszłam do sali nr 128 i usiadałam po środku. Studenci zaczęli się już zbierać i powoli wypełniać świecącą pustkami salę. Obok mnie usiadł nie kto inny jak wczorajszy namolny typek. Chciałam odejść, ale nie było mi to dane. Złapał mnie za rękę i nie chciał puścić. Nie miałam zamiaru robić scen na wykładzie, dlatego opanowałam emocje i usiadłam patrząc przed siebie. Jeszcze wykładowca nie przyszedł, a ten obok mnie zachowywał się tak jakby chciał mnie zaraz zgwałcić. Powiem szczerze. Bałam się go. Nigdy nie wiadomo co taki może ci zrobić. Tym bardziej, że Robert jest w Monachium, Wojtka też nie ma. Jednym słowem nie ma mnie kto obronić.
- Nie denerwuj się tak laleczko. – mrugnął do mnie, a ja myślałam, że się tam zaraz porzygam.
- Zostaw mnie zboku! I lepiej mnie nie dotykaj, bo zrobię ci taki teatrzyk, że jeszcze się zdziwisz. – syknęłam
- Uuuuu.. Ostra jesteś. – położył mi rękę na kolanie. Nie wytrzymałam. Przywaliłam mu z torebki w ten jego pusty łeb.
- I nie waż się więcej tego robić!!!- krzyknęłam i wyszłam z sali.

Chciałam zadzwonić do Roberta, ale wiedziałam, że dzisiaj wieczorem gra mecz. Nie mogłam mu zawracać teraz głowy takimi pierdołami. Z resztą, co on może zrobić?? Przecież nie wsiądzie w samolot, nie przyleci do Warszawy i nie będzie mnie pocieszał. Jestem już dużą dziewczynką i potrafię o siebie zadbać. Wiem, że na takich typków trzeba uważać i w konflikty z nimi nie wchodzić. Muszę być teraz bardzo ostrożna.

Wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Spędziłam na uczelni bite osiem godzin. Ten chłopak przez cały czas się na mnie gapił. Na szczęście jestem już w moim mieszkaniu i o nic się nie muszę martwić. Otworzyłam sobie wino i zajadałam objad.
- Jestem!!!- Angela weszła do mieszkania i rzuciła torebkę na szafkę w korytarzu. Dowlekła się do mnie i walnęła się na kanapę w salonie- Boże co za dzień!- marudziła
- Mój też nie był za ciekawy. Poczęstowałabym cię winem, ale ty przecież nie możesz.- uśmiechnęłam się pod nosem i nalałam sobie jeszcze troszeczkę.
- Nie mam nawet na to ochoty. Jestem padnięta. Idę spać.
- Co!? Przecież jest 16.00 – zrobiłam wielkie oczy
- Kobieta w ciąży musi o siebie dbać i wypoczywać.- pogłaskała swój brzuszek i zniknęła za drzwiami pokoju. – Aha!- wychyliła głowę- Tutaj jest jakaś męska bluzka. Zgaduję, że Lewy u mnie nocował.
- A… Tak, tak..- podeszłam i zabrałam łaszek mojego ukochanego. Schowałam go pod poduszkę w mojej sypialni i włączyłam telewizor. Nie wiem nawet kiedy się uśpiłam. A wcześniej nabijałam się z Angeli, że będzie spała o 16.

~~II~~

Nie zamykaj oczu, bo na zawsze chcę być
w zasi
ęgu Twego wzroku i dłoni Twych,
by zawsze, gdy wyci
ągniesz je,  mogły napotkać mnie...

Noc, dzień, wieczór, popołudnie… Dla mnie cały czas wszystko jest identyczne. Wysokie bloki za oknem, smród spalin i Londyński smog. Ale gdzie ja jestem. Nigdy nie widziałam tego miejsca. Jedna jego część wydaje mi się bardzo znajoma. Aksamitna pościel, którą właśnie jestem okryta przypomina mi pokój w mieszkaniu Szczęsnego. Co ja w ogóle robię w Londynie?? Jak się tu znalazłam?
- Witaj skarbie. Jak się spało?- wysoki szatyn w samych bokserkach i tacą na rękach stanął przede mną. Przychylił się i pocałował mnie w usta. Były takie ciepłe, że nie chciałam się od niego oderwać. Ale przecież ja jestem z Robertem, Jestem, prawda?
- Znakomicie.- przeciągnęłam się.- A możesz mi powiedzieć Wojtuś, co ja tu robię?
- Jak to co kochanie… Nie wygłupiaj się. Mieszkasz ze mną od czasu śmierci Lewego.
- CO!!??? Robert nie żyje!!!??? – byłam w cholernym szoku. Ja się tak szybko po nim pocieszyłam..?? Przecież ja  nie jestem taka!


~~II~~

Otworzyłam szybko oczy i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście to tylko zły i głupi sen, ale teraz zaczęłam się denerwować. Chłopaki grają dopiero o 20.30, więc mam jeszcze czas na jeden telefon do Roberta.
- No cześć Majuś. Kiedy do mnie przyjeżdżasz? Oglądasz dzisiaj mecz?? – spytał uradowany. Słychać było jakieś ciche chichotanie chłopaków w tle
- Tak skarbie.. A powiedz mi. Nic ci nie jest? – zapytałam zmartwiona
- Jestem cały i zdrowy. O mnie się nie martw. Ja sobie radę dam. To kiedy przyjeżdżasz?? Poznasz chłopaków.
- Nie wiem. Jak będę miała luzy na uczelni to wpadnę na jakieś trzy dni i wszystko ci opowiem.
- Ok. Trzymam cie za słowo. Musze już pędzić na trening. Ucz się niemieckiego.- rozłączył się

Moje serce jednak nie przestało szybko bić. Miałam chyba kilkadziesiąt uderzeń na minutę! Strasznie się zdenerwowałam. Chciałam żeby on tu teraz przy mnie był.. Niestety coś za coś. Sama od zawsze chciałam mieć chłopaka piłkarza. Marzenie się spełniło. Powinnam być zadowolona. A nie jestem??

Mecz się już rozpoczął. Chłopaki wyszli na murawę. Pod wodzą Josepa Guardiolii wszystko wygląda o wiele ciekawiej. Nowe stroje i nowa taktyka. Każdy robi to po swojemu, ale wydaje mi się, że ten trener dużo zmieni w życiu swoich piłkarzy. Wiąże się to z wyjazdami na ,szkolenia’. Ja już dzisiaj wiem,  że będę miała tego dość. Przetrwałam już wiele, więc to też przetrwam.

Mój zły sen w pewnym sensie się sprawdził. Robert zniesiony na noszach z boiska. Ktoś wyjechał mu z prostej. Podniosłam się z kanapy i dokładnie obserwowałam cała sytuację. Noga może nie jest złamana, ale na sto procent skręcona. No to jednak szykuje mi się ten wyjazd wcześniej niż myślałam. Pakowanko czas zacząć.

~~II~~

Bilety zamówione, walizki spakowane, a moje miejsce w samolocie bardzo wygodne. Rozsiadłam się przy oknie i czekałam na start. Stewardessa chodziła po pokładzie i rozdawała słone orzeszki. Przez cały lot opróżniłam chyba z pięć paczek. Rozmyślałam o tym, że dopiero co zaczęłam studia, a tu już muszę z nich na chwilę zrezygnować. Nie powiem. Zdenerwowałam się. Przez chwilę przeszła mi przez głowę myśl, że Robert udaje. Udaje żeby mnie ściągnąć.
- Przepraszam panią.- jakaś kobieta złapała mnie za ramię i lekko potrząsała.
- Tak.- odpowiedziałam krótko
- Za chwilę lądujemy. Proszę zapiąć pasy i się przygotować.- aha czyli to była stewardessa

Wyszłam z samolotu i wpuściłam do moich płuc świeże powietrze. Od razu mi się lepiej zrobiło. Przyznaję, moim ulubionym zajęciem nie jest latanie samolotami.. Czasami się nawet stresuję. Ale za zwyczaj wszystko idzie zgodnie z planem i pomimo moich pierwszych myśli zawsze lądujemy na pasie.

Zabrałam walizki i wsiadłam do taksówki stojącej przed lotniskiem. Muszę się pochwalić. Umiem już niemiecki. Przez wakacje brałam indywidualne lekcje u takiego przystojniaka. Mogę się dogadać z każdym. Jestem z siebie niezmiernie dumna.
- Jak minął pani lot.- kierowca odwrócił się do mnie i posłał ciepły uśmieszek
- Znakomicie. – odpowiedziałam i zajęłam się oglądaniem widoków za oknem. Byłam tu drugi raz. Nie powiem, wspomnienia wróciły. Boję się przekroczyć próg Lewandowskiego. Boję się tego, że usłyszę coś czego nie chcę. Lewy myśli, że mój niemiecki się nie poprawił.
Kierowca był na tyle miły, że zaniósł bagaże pod drzwi domu Roberta. Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał. Postanowiłam wejść i zrobić  mu niespodziankę. No właśnie! Niespodzianką miałam być ja! Niestety mój plan nie wypalił. To ja miałam większa niespodziankę.  W jego salonie siedziała jakaś dziewczyna. Wyglądała jak lafirynda. Patrzyła się na mnie jak na jakieś monstrum bez jednego oka i nogi. Rozglądałam się po pomieszczeniu szukając wzrokiem ukochanego.
- Przepraszam cię bardzo, ale kim ty jesteś?? – rzuciłam walizki i podeszłam do dziewczyny. Zlała mnie całkowicie. W ogóle na mnie nie popatrzyła.- Mówię do ciebie, więc może z łaski swojej mi odpowiesz?
- Słucham?? Ja mam ci się tłumaczyć z tego kim jestem? Nie żartuj sobie, dobrze. – odpowiedziała, a ja myłam, że zaraz zejdę na zawał
- Wypierdzielaj mi stąd!!!! – krzyknęłam
- Sama se wyjdź. A tak przy okazji. Te buty już są niemodne. – zlustrowała mnie od góry do dołu. Miałam jej ochotę przywalić. KTO TO JEST!!!???
- Nie no to jest gruba przesada! Kim jesteś i co robisz w mieszkaniu mojego chłopaka!? – wrzasnęłam. Miałam jej po dziurki w nosie.
- Ahaaaa… To o tobie Robert nam opowiadał. Ale nic nie wspominał, że mam wypatrywać zadziornej dziwki bez gustu!- zaśmiała się pod nosem
- TY SZMATO!!! – rzuciłam się na nią i zaczęłam targać jej idealnie ułożone włosy. Niech sobie nie myśli, że tak łatwo jej ze mną pójdzie. Co to, to nie. Nie mam zamiaru się stłamsić i dawać obrażać.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!- zaczęła się drzeć z bólu.
Cały czas trzymałam ją za włosy i ciągnęłam jeszcze mocniej. Niechaj ma za swoje. Usłyszałam otwierające się drzwi, ale nadal nie dawałam za wygraną.
- Lidka jesteśmy!!- ktoś krzyknął. Więc tak ma na imię to ścierwo. – Co tu się dzieję!!!- Wojtek z kulejącym Robertem stanęli w drzwiach i przyglądali się moim poczynaniom.
- Cześć kochanie.- uśmiechnęłam się i jeszcze mocniej pociągnęłam dziewczynę za włosy. Wojtek dobiegł do nas i złapał mnie w pasie. Uniemożliwił mi tym sposobem jaki kol wiek swobodny ruch.  – Może powiedzie mi kim jest ta dziwka!? – zdenerwowana kiwnęłam głową w jej kierunku. Wojtek puścił mnie i stanął obok rozczesującej włosy …. No wiadomo kogo.
- To jest moja dziewczyna, Lidia.
- CO!????- pieprzłam ! Jak to jest możliwe.- Ale Wojtuś.. Ty i ona?? Nieeeeee- kiwałam przecząco głową. Byłam zazdrosna jak patrzyłam na nich. Szczęsny przytulił ją do siebie i pocałował w policzek. Nie miałam zamiaru tego oglądać.- Wiesz jak ona mnie nazwała??- odwróciłam się do Lewego i szukałam u niego pocieszenia i zainteresowania moją osobą- Powiedziała, że wyglądam i ubieram się jak dziwka!- podeszłam do Roberta z grymasem na twarzy i wtuliłam się w niego.
- A nie możecie się pogo..
NIE!!!!!- przerwałam wypowiedz Wojtka
- Maja.- Wojtek złapał mnie za rękę i wyciągnął z pokoju- Ona jest dla mnie ważna. Proszę cię. – zrobił minkę smutnego psiaczka- Chyba się w niej zakochałem.
- Nie… Tylko nie to. Nie możesz znaleźć sobie kogoś na poziomie. Spójrz na nią- wskazałam palcem na Lidkę siedzącą obok mojego Roberta. Zaczęła rzuć gumę. Łapała ją w palce i rozciągała. Obleśne.
- Wcale nie jest taka zła- zaczął się śmiać- Zostajemy u was tydzień.- podrapał się po głowie
- Szykuj dla  niej trumnę. Dla niej albo dla mnie. Już dzisiaj wiem, że jedna z nas tego nie przeżyje. – wysyczałam i poszłam do Roberta.

~~II~~

Nudne popołudnie. Siedzę przed telewizorem i czekam aż Maja wróci ze Szczęsnym z zakupów. W sumie to popierałem zdanie Mai odnośnie nowej laski Wojtka. Nie pasują do siebie. Chociaż wolę jak jest z nią niż jakby miał się starać o względy Malickiej.
- Co robisz zgredzie- Lidka przyszłą zakłócić mi błogie lenistwo
- Nic specjalnego. Mam prośbę.- spojrzałem w jej stronę- Następnym razem jak będziesz siadała to uważaj co robisz z nogami, bo właśnie kopnęłaś mnie w moją.- skrzywiłem się z bólu
- Marudzisz jak twoja panienka.- Rozłożyła się  i zaczęła malować sobie paznokcie
- Możesz się z tym przenieść na przykład do kuchni??
- A po co?? – zatrzepotała rzęsami. Skandal! Żeby we własnym domu czuć się jak więzień!?
- Po to, że ten zapach mi nie odpowiada.
- Podrażniłam twoje delikatne nozdrza? – pogłaskała mnie po policzku- Biedaczek.

Nie pozwoliła mi usiedzieć na miejscu. Musiałem się ulotnić z salonu. Nie mogłem się doczekać powrotu Mai i Wojtka. Usiadłem na korytarzu i czekałem.
- Tak. To było niezłe… Robert?- Brunetka odpowiadała pewnie na kolejny zalotny kawał szatyna. Jakie było jej zdziwienie, że ujrzała mnie w przejściu.- A co ty tu robisz?
- Oczekuję cię skarbie.- wstałem i ucałowałem ją w policzek
- No dobrze. To zaniesiemy to wszystko do kuchni i przygotuję coś pysznego do jedzenia.

Zabrali wszystkie zakupy. Postanowiłem pomóc mojej dziewczynie w przygotowaniu posiłku. Najpierw rozpakowaliśmy zakupy, a później wspólnymi siłami coś pichciliśmy.
- Garkotłuk. – Lidka zjawiła się obok Majki. Widziałem tą złość w jej oczach. Czekałem tylko na moment wybuchu tej bomby atomowej, która się w niej znajdowała
- Nie no a nie wytrzymam!- wbiła nóż w deskę do krojenia. -Zobaczymy kto na tym lepiej wyjdzie.

Kolacja była już w pełni gotowa. Maja wzięła talerz swój i Wojtka. Mi zostało obdarować tymi pysznościami Lidkę.
- Proszę.- podałem jej potrawę
- Co to jest za świństwo!! – wypluła pierwszy kawałek
- Jak to co? Jedzenie. Ślepa jesteś! Jak nie masz ochoty to nie żryj. Jak dla mnie możesz być głodna!- Maja podniosła się i opuściła pomieszczenie. Postanowiłem długo nie czekać i zaraz po niej również się ulotniłem. Szczęsny był załamany zachowaniem swojej dziewczyny. Odłożył talerz na stół i poszedł do swojego pokoju.

Wszedłem po schodach na górę i zajrzałem do naszej sypialni. Brunetka siedziała z podkulonymi nogami na naszym wielkim łóżku. Dosiadłem się do niej i objąłem ją ramieniem. Przytuliłem mocno do siebie i pocałowałem ją w głowę. Spojrzała na mnie. Miała całe policzki w tuszu do rzęs. Otarłem spływające łzy z jej oczu i pocałowałem delikatnie jej wargi.
- Nie przejmuj się nią. Zwykła zdzira i tyle. Nie pozwolę cię tak traktować. Jeszcze damy jej popalić.- Widziałem, że po tych słowach na jej ustach pojawił się chytry uśmieszek. Pewnie obmyślała już plan działania. Moja mądra dziewczynka.
____________________________________________________________________________
Witam was w ten piękny niedzielny ,poranek' ! :))
Wiem, wiem, wiem... Zawiodłam was :( Niestety nie udało mi się napisać do końca 20 odcinka :/ Miałam za mało czasu. Prawie w ogóle nie było mnie w domu :/ Jeszcze raz za wszystko przepraszam :) Mam nadzieję, że mi wybaczycie :)
Ten odcinek też nie jest jakiś super fajny! :/ Nie wyszedł taki jak powinien. Przyznaję się do tego :)) Ale za to zrobiłam nowy nagłówek nad którym siedziałam dzisiaj chyba godzinke:D Mam nadzieję, że wam się podoba :)) Napiszcie co o nim myślicie :)
Zmieniła nam się główna bohaterka :D Postawiłam na Victorię Justice :))
Dobra laseczki ! :D Trzymajcie się cieplutko :)) Wracam do was w następną niedzielę :)) 
Buziaczki :**
Pozdrawiam Maja :***


Ps. Na wszystkie nominacje odpowiem po moim powrocie :))