piątek, 30 sierpnia 2013

Odcinek dwudziesty szósty :*




Poznaliśmy się przypadkiem, nieznany głos w słuchawce,
nie mog
łem się oderwać, chciałem poznać cię dokładniej,
wzi
ąłem cię na wakacje, ja i ty, plaża, słońce, woda,
wiatr i jeden rytm i miliardy po
łączeń,
tak zostali
śmy razem na zawsze.



Chłopaki niestety musieli opuścić moje skromne progi, ponieważ za tydzień grają mecz… Przygotowania do niego zajmują trochę czasu. Codzienne mordercze treningi i nowa taktyka trenera wymagają poświęcenia. Moim zdaniem oni i tak mają lepiej ode mnie. Jestem w trakcie przepisywania góry notatek z wykładów. Najgorsze zostawiłam sobie na koniec, ale gdzie jest ten koniec?? Żeby się choć na chwilę od tego oderwać poszłam zaparzyć sobie melisy. Pysznej melisy na uspokojenie. Już niedługo, a dokładnie za jakieś 3 miesiące odgwizdamy koniec roku akademickiego. Już się umówiłam z ludźmi z mojego roku na nie małą imprezkę. Ostatnia biba z ich udziałem skończyła się dosyć kiepsko. Zostałam przyprowadzona  do mieszkania bez jednego buta i w podartej kurtce. Nie wiem co się ze mną wtedy działo. Pierwszy raz się tak cholernie upiłam.

Usiadłam wygodnie na sofie przed moją stertą papierów  z gorącym kubkiem meliski w ręku, gdy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Kogo niesie o tej porze do Malickiej?? Przecież nikogo sobie nie spraszałam !

- Dzień dobry Maju. Wpuścisz mnie do środka?- przede mną, we własnej osobie stała matka Lewego! Jak ona śmiała do mnie przyjść!? Po tym wszystkim co zrobiła! Rzygać mi się chce jak na nią patrzę!
- YY?? A po co? – Założyłam ręce na piersi i czekałam na składną i logiczną odpowiedź z drugiej strony
- Proszę… Wpuść mnie.- spuściła  głowę i czekała na mój ruch. A co ja do cholery miałam począć? Zaprosiłam ją ruchem ręki do środka.

Rozebrała się i weszła do mojego salonu. Musze przyznać, że nie miała żadnych oporów i czuła się jak u siebie w domu. Wkurzało mnie to. Nie dość, że przylazła nie wiadomo po co to jeszcze chce się u mnie zadomowić.

- Słucham panią.- zasiadam naprzeciwko niej i zaczęłam sprzątać papiery z uczelni ze stołu. Gdy był już całkiem czysty, przetarłam do z wierzchu szmateczką i postawiłam na nim szklankę i dzbanek z wodą z cytryną.
- Maju.. Bo ja nie bardzo wiem od czego mam zacząć.- nalała sobie pełną szklankę przezroczystego napoju i schłodziła sobie nim usta
- Najlepiej od początku. Od razu uprzedzam, że ja nie mam zbyt wiele czasu.- kiwnęłam głową w kierunku sterty dokumentów
- Dobrze. Postaram się powiedzieć wszystko w skrócie.
- Czekam- odparłam i wypiłam jednym duszkiem moją gorącą melisę. Ta kobieta strasznie działała mi na nerwy.
- Przyszłam tutaj głównie po to żeby cię przeprosić. Przez ten czas, tj. od  wigilii Bożego Narodzenia zrozumiałam, że to co uczyniłam było podłe. Ja wiem ile krzywdy ci wyrządziłam swoim zachowaniem, ale musisz mnie zrozumieć.
- CO!? Zrozumieć ! Chyba sobie pani kpi! Nikt mnie nigdy tak nie upokorzył jak pani i spółka ! Coś jeszcze!?
- Wybacz mi. Proszę..- spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem, a ja tylko potrafiłam się ośmiać z tej chorej sytuacji.
- Ja wiem, że skrzywdziłam Ankę, ale Robert też miał w tym swój udział. I z tego co ja wiem, to on chciał tego tak samo bardzo jak ja. Po wielu trudach i wyboistych drogach wyjechaliśmy na prostą, a pani jak ta cholerna dziura drogowa, nam wszystko zepsuła. Nie wiem, skąd wiedziałyście o tym, że poroniłam, ale to nie jest przyjemne- pojedyncze łzy cisnęły mi się do oczu. Chciałam to przemóc w sobie, ale mi się nie udało. Zaczęłam płakać- Nie wiem dlaczego was to tak bardzo bawiło? Czy to naprawdę jest takie śmieszne?? Zabawne??
- Ja.. Jaa. Ja przepraszam.- Zabrała swoją torebkę i wyszła z mieszkania zatrzaskując za sobą drzwi. Miałam wrażenie, że to ją trochę poruszyło. Ta historia i mój widok powinny jej dać do myślenia. Jednak nic nie zmieni tego, że teraz nie mam ochoty na przepisywanie czego kol wiek. Rozkleiłam się na dobre. Znowu wróciły wspomnienia z tamtego feralnego poranka.

~~II~~


Czy ludzka krzywda może stać się dal niektórych powodem do radości?? Czy można być z niej  dumnym? Czy ludzie chcą na nią patrzeć? Osoby o mocnym charakterze i wysokim mniemaniu o sobie potrafią zdziałać naprawdę cuda. Nie obchodzi ich to, że ktoś może poczuć się skrzywdzony. Mają gdzieś uczucia innych. Postanawiają przełożyć sobie swoje  dobro na ich krzywdę, na swoje szczęście. Raz się to udaje, a raz nie. Przypadki są różne, Ważne jest jednak to by się tak łatwo nie poddawać. Skoro jesteś osobą skrzywdzoną pokaż swoją siłę. Daj znak innym, że masz w sobie to coś, czego nikt nie może ci odebrać! Nie dawaj im tej satysfakcji. Pokaż, że warto walczyć o swoje! Weź się w garść! Stań na szczycie góry! Przenoś je! Dotknij nieba! I zejdź na ziemię silniejszy !

 ~~II~~

- Cześć kochanie!- krzyknąłem radośnie na widok pięknej brunetki z kamerki internetowej
- Witaj Robert..- powiedziała smutno. Wiedziałem, że coś musiało się przydarzyć. Czułem to. Znam Maję na wylot. Wiem czego jej brakuje do pełni szczęścia, co je na śniadanie, jaką herbatę najczęściej pija… Wiem o niej niemalże wszystko! A teraz.. Byłem przekonany, że coś jest nie tak.
 - Czemu jesteś taka nieswoja, smutna, przygnębiona?- zapytałem z troską w głosie. Chciałbym mieć ją tutaj przy sobie. Ale już niedługo!
- Nieistotne. Powiedz mi lepiej jak idą przygotowania do meczu.- zmieniła temat. Zrobiła to, a  dobrze wie o tym jak strasznie nienawidzę gadać o piłce, gdy coś jest na rzeczy.
- Pełną parą żabko. A teraz gadaj mi tu szybko o co chodzi. Mi oczu nie zamydlisz tym swoim słodkim uśmieszkiem. Słodkim i wymuszonym.- skrzywiłem lekko głowę i czekałem na jej odpowiedz. Miałem nadzieję, że długo nie będę musiał czekać.
- Ok..- Ufff… Kamień z serca.- No wiec….- ciągnęła- Była u mnie twoja mama- spuściła głowę i przeczesała włosy rękom. Nie powiem. Buzia roztworzyła mi się z… z????? Ze zdziwienia??? Zaskoczenia??
- Co!? Czego ona od ciebie chciała?? Po ty wszystkim co zrobiła… to chore!
- Podobno przyszła się ze mną pogodzić. Robert- spojrzała na mnie, znaczy w kamerkę- Pamiętasz co mi obiecałeś??- O co jej chodzi? Ja wiele rzeczy obiecuję. Zawsze je spełniam, więc nie bardzo wiem o co tym razem chodzi. Kobiety.. – Miałeś się pogodzić z matką.
- Ojejju… Musimy o tym teraz rozmawiać??
- Ja nie chcę stawać na waszej drodze! Lewy! To jest twoja mama. Jedyna jaką masz! Pamiętaj… Taty nikt ci nie zwróci, a mamę jeszcze masz. Co byś zrobił jakby i jej zabrakło? Zastanów się nad t….
- Co jest kurwa!!!- i koniec. Połączenie zerwane. No nieźle. Zabrali mi prąd… Znaczy wyłączyli. Akurat teraz! No nic. Przecież nie będę tak siedział i się zastanawiał nad sensem życia.
Ruszyłem swoje cztery litery i pomaszerowałem do naszej sypialni. Rzuciłem laptop na łóżko i wyciągnąłem z szafy jakieś ubrania. Po długim szperaniu założyłem  na siebie niebieskie jeansy i koszule w kratę. Włosy postawiłem na żel, jak zawsze, i zadzwoniłem do Mario. On na wyjście do baru zawsze był chętny. Tym bardziej, że teraz nie wychodzi  z krainy pieluch, kupek i kaszek. Współczuje biedakowi. Nie chodzi o to, że ja nie chcę mieć dzieci, bo chcę, ale Mario nie nadaje się na ojca. Przecież to jeszcze dziecko. Niedawno sam jadał gerberki, a teraz kupuje to swojemu dziecku. Poniekąd chyba mu tego zazdroszczę. Ja mam 25 lat i jeszcze nie mam żony. A ten cwaniak 22 i już ma narzeczoną i dziecko… Szczęściarz, a nie cwaniak. Poznał kobietę swojego życia i teraz musi utrzymywać rodzinkę.
- Goetze! Masz ochotę na małe piwko?? – postanowiłem jednak spróbować go namówić.
- Pewnie! Gdzie i o której.
- Za pięć minut w barze ob..
- Tym przy stadionie??- przerwał mi
- Tak.
- To ja zaraz tam będę.

Co się stało z tym chłopakiem?? Nie rozumiem go? Wydawało mi się, że teraz jak jest pełno etatowym tatusiem to nie będzie chciał iść z kumplem na piwo. Zaskoczył mnie pozytywnie.
Doszedłem już pod Alianz Arenę. A że mieszkam niedaleko droga nie zajęła mi zbyt wiele czasu. Przez szybę dostrzegłem samotnie sączącego piwko Mario. Podszedłem do niego i poklepałem po plecach. Zamówiłem to samo i zabrałem się za pewnego rodzaju śledztwo.
- Możesz mi powiedzieć o co chodzi?? – spytałem upijając łyk mojego ulubionego piwa
- Yyy?? Ale ja nie wiem o co tobie chodzi?
- No jak to o co? Miałeś być za pięć minut, a ty już tu siedzisz i z tego co widzę obaliłeś drugie piwo.
- Co się czepiasz! Nie twój biznes! – warknął – Zajmij się Majką.
- E..e..e.. Co to ma być!? Przyznaj. Pokłóciłeś się z Angelą? – spytałem podejźliwie
- Co.. ee..yy.. Nie! – zaczął się mieszać i plątać- Jak ci powiem o co kaman to się odczepisz i napijesz ze mną wódki?
- Jasne stary!
- Sprawa jest dość głupia i prosta.. Ja po prostu nie daję sobie rady, rozumiesz? To wszystko mnie przerasta! Mam iść na trening rano, a moje dziecko pruje się przez całą noc i nie daje mi spać. Angela się na mnie wkurza, bo nie chcę się córką zająć. Ma pretensje o to, że po każdym treningu idę na piwo, a ja już nie mogę! Nie mogę tam usiedzieć minuty, bo to dziecko się non stop wydziera! – zaczął wymachiwać rękoma- Boże Lewy! Jaki ty masz spokój! Nawet nie wiesz jak ja ci zazdroszczę….- podłożył rękę pod głowę, oparł się o nią i wypuścił powietrze z płuc
- A ja zazdroszczę tobie. Chciałabym mieć w domu takiego małego bachorka.. Nie wiem dlaczego narzekasz. – wypiłem do końca moje piwo i zamówiliśmy sobie kolejkę czystej. Oczywiście wszystko szło na koszt mojego podchmielonego kolegi.
- Tak..??? To ja mam świetny pomysł!- klasnął w dłonie i wypił zawartość kieliszka popijając ją zimnym piwem.

~~II~~

Wczoraj wróciłem narąbany jak szpadel do mieszkania. Szczerze mówić nie miałem bladego pojęcia jakim cudem się do niego doczłapałem. Pamiętam jedynie tylko część naszego spotkania. Później już odpłynąłem.
- Ale się najebałem!- złapałem się za głowę i otworzyłem oczy. Zacząłem je przymrużać, gdy do mojego pokoju wdzierało się światło słoneczne. Wyciągnąłem się i postawiłem nogi na ziemi. Założyłem spodenki i zszedłem na dół po krętych schodach mojego domu.
Z kuchennej szafki wyciągnąłem aspirynę i ze szklanką zimnej wody w dłoniach usiadłem w ogrodzie. To mnie uspokajało. Ta cisza… Ahh.. Była mi teraz niemalże niezbędna. Niestety.. Nie mogłem się domyślić, że nie będzie ona trwała w nieskończoność. Ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi.
- No już idę, idę! – krzyknąłem i podniosłem się z leżaka.- Chwila!!! – pukanie nie ustępowało, a ja przecież byłem na kacu. Litości!
- Dzięki Lewusku, że się zgodziłeś!- przed moimi drzwiami stała szczęśliwa rodzinka Goetze. Uradowana Angela z Zośką na rękach i uchachany Mario obok nich.
- Yy?? Ale na co? – spytałem zdezorientowany
- Jak to na co? Nie wygłupiaj się.- Angela stuknęła mnie w ramię.- Tu masz wszystkie rzeczy Sophie, a w samochodzie jest wózek. Pamiętaj, że o 12 masz ją nakarmić. W torebce znajdziesz pie…
- Chwila, chwila!- przerwałem jej- Jaja se ze mnie robicie!? Tu jest jakaś ukryta kamera?- zacząłem się rozglądać dookoła
- Mario mówił, że zaoferowałeś pomoc w opiece nad Sophie. – Angela starała się wytłumaczyć to całe zamieszanie, a mi przypomniał się wczorajszy wieczór.

No tak! To cwaniak jeden! Ale mnie wrobił! Nie miałem pojęcia, że on to mówi na serio. Najpierw nawijał o tym, że jest taki biedny, a później wpadł na doskonały pomysł. Miał dzisiaj zabrać Angelę na jakąś wycieczkę i nie miał z kim dziecka zostawić. No a pijany Lewandowski to świetna niańka dla malucha. Nakarmi, podetrze tyłeczek i wszyscy będą szczęśliwi.
- To jak będzie? Zostaniesz z naszym dzieckiem, czy mamy spadać??
- Pffff…- westchnąłem- Dajcie mi ją.- wyciągnąłem ręce w kierunku małej Zosi
- Jest!!!- krzyknął podniecony Mario.

Jak wnosiliśmy wózek szepnął mi na ucho krótkie ,, Masz co chciałeś”. Wsiedli do samochodu i zostawili mnie.
- No widzisz mała. Ale ten twój tatuś mnie wkurzył. Kiedyś dostanie w cymbał, aż miło! – położyłem małą do wózka i poszedłem po coś do picia. Zośka chyba się na mnie obraziła, ponieważ postanowiła zaprezentować swój piękny ryk!- O nie, nie, nie..- przybiegłem do pokoju i wyciągnąłem ją z wózka- Nie rób tego wujkowi. Nie płacz.- przytuliłem ją do siebie i wszystko ucichło. Natychmiast. – O tak! Lewy mistrz!

~~II~~

Zbliża się koniec roku, co wiąże się oczywiście z masą egzaminów sprawdzających. Jestem w trakcie przygotowywania się do jednych. Tak bardzo brakuje mi tu wszystkich moich bliskich. Zaczęłam się zastanawiać nad przerwaniem studiów. Pamiętam jak zareagowałam, kiedy Lewy mi to zaproponował. Z jednej strony chciałabym je jak najszybciej skończyć, ale z drugiej ciągnie mnie do Monachium, do Roberta, do Angeli, Mario i do mojej przyszłej chrześnicy.
No tak. Przez to wszystko zapomniałam powiedzieć, że ja i Marco zostaniemy rodzicami chrzestnymi malutkiej Sophie Goetze. Cała uroczystość ma się odbyć w lipcu wraz z ich ślubem. Będzie cudownie. Najpierw chrzest, później ślub. Idealnie! Zastanawiam się co mam im kupić. Będzie ciężko wybrać coś ciekawego i pożytecznego, ponieważ oni wszystko co potrzebne do mieszkania i do życia już mają. Niczego im nie brakuje. Jak zadzwoniłam do Angeli i się zapytałem czego by chciała, odpowiedziała, że mojej obecności. Tego jej z pewnością nie zabraknie!
- Gdzie ja mam ten cukier?- podczas przerwy w nauce postanowiłam upiec ulubione ciasto Roberta. W weekend mam do niego przyjechać, więc zostawię mu kawałek. Na pewno się ucieszy.- O jest!- ucieszyłam się i wsypałam część torebeczki do wielkiej czerwonej miski.
Byłam cała brudna. Zawsze jak coś robię brudzę się przy tym strasznie.., szczególnie wtedy, gdy mam kontakt z mąką. Akurat wtedy Robertowi zachciało się ze mną gadać. Wszedł na czat i kazał mi wejść na sakypa. Oczyściłam nieco twarz i usiadłam przed moim malutkim laptopem.

- Cześć ska… A któż to taki??- uśmiechnęłam się szeroko na widok mojej kochanej chrześniaczki. Tę buźkę rozpoznam wszędzie. Malutka, ubrana w różowiutki kostium i piękną bluzę tego samego koloru. Obmacywała swoimi słodziutkimi rączkami głowę mojego ukochanego.
- Ała. Wszystkie włosy mi zaraz powyrywa, a wiesz jak..
- Tak wiem- przerwałam mu jego jęki- Wiem, że nie lubisz jak ktoś dotyka ci twoich cholernie dokładnie ułożonych włosków.
- No nie!! Muszę napisać do Mario żeby zaczął zbierać na perukę dla mnie.- zaczęłam się przeraźliwie głośno śmiać w momencie, gdy Zosia miała w rączkach kolejną część żelu z tubki Roberta.- Maja! Przestań. To nie jest zabawne.- skrzywił się
- Jest! A po za tym musisz być przygotowany do roli ojca. Nigdy nie wiadomo kiedy może to nastąpić.- zachichotałam i rozłączyłam rozmowę. Pozostawiłam Lewego w niemałym osłupieniu. A co? Niech się teraz głowi nad tym czy jestem, czy nie jestem w ciąży. Nic mu nie zaszkodzi to, jak od czasu do czasu zacznie się zastanawiać nad sensem naszego związku. Może dostrzeże to, że chciałabym czegoś więcej…. Ponieważ na mojej dłoni zaobserwowałam pustkę…
_______________________________________________________________________
No i jestem! ! :)))
Tak jak obiecałam :D Dziś piąteczek i kolejny rozdział w waszych rączkach :D
Dzięki kochana, że dałyście radę :) Może 17 komentarzy nie jest szczytem moich marzeń, ale i tak  bardzo się cieszę, że mogę dodać dzisiaj odcinek :))))
Jesteście MEGA! :* Kocham was skarby! :*
Kolejny powinien się pojawić w ROZPOCZĘCIE ROKU~*~~
Mam nadzieje, że moje plany się nie po krzyżują i wszystko będzie w jak najlepszym porządku :))
PS:   Kochana Lenko :** Jeden akapit jest skierowany do ciebie :)) Mam nadzieję, że domyślisz się o co chodzi <3 

Gorąco was wszystkie pozdrawiam i zapraszam na kolejny odcinek 02.09 !:)
Buziaczki Maja :**

środa, 28 sierpnia 2013

Odcinek dwudziesty piąty :*




Dear Darlin’, please excuse my writing.
I can’t stop my hands from shaking
'Cause I’m cold and alone tonight.

I miss you and nothing hurts like no you.
And no one understands what we went through.
It was short. It was sweet. We tried.



Przygotowania do występu idą pełna parą. Nie powiedziałam nic Robertowi, bo nie wiedziałam jak on na to wszystko zareaguje. Wróciłam do tańca, ponieważ chciałam się oderwać od codzienności. A może też dlatego, żeby pokazać wszystkim, że Majka też coś potrafi?? Hmmm??? Być może, ale po co..?? Tłumaczę sobie to w ten sposób. Poprzednia dziewczyna Lewego była karateczką. Sport był dla niej bardzo ważny, a ja?? Zwykła, niczym się nie wyróżniająca. Kiedyś tańczyłam i zaprzestałam. Kiedyś śpiewałam, ale nigdy się nie wybiłam. Nie będę żerowała na karierze Roberta. Wiem, że gdybym teraz zamieściła coś swojego na YouTube to z pewnością, mój utwór stałby się popularny. Ale ja nie zamierzam tego robić. Chcę dojść do wszystkiego SAMA! Nie pozwolę nikomu sobie w tym pomóc! Jestem upartą dziewczynką.

- Maju??- do naszej szatni weszła trenerka. Jest to bardzo miła, ale i też wymagająca kobieta. U niej wszystko co trudne zamienia się w błahostkę. Albo inaczej,, niemożliwe staje się możliwe”.
- Tak?
- Mogę cię na chwilę prosić? – oderwałam się od rozciągania i wyszłam za nią na korytarz. 

Stanęła naprzeciwko mnie i wpatrywała się w podłogę.- Nie zatańczysz dzisiaj.- oznajmiła. Nie spojrzała mi nawet w oczy.

- Ale jak to!!!??- spytałam wściekła. – To ja zaprosiłam już mojego chłopaka i jego kolegę z Niemiec na mój debiut, a pani ogłasza, że nie wystąpię!?? To jest żart, prawda? – wymachiwałam rękoma. Miałam nadzieję, że się przesłyszałam, albo właśnie obchodzimy Prima Aprilis ( a mamy przecież marzec).
- Jest mi bardzo przykro, ale nie mieliśmy pojęcia, że w jurach zasiądzie sam ..
- A co mnie on obchodzi!? Dlaczego akurat ja?- przerwałam jej
- Ponieważ jesteś najsłabsza. Koniec dyskusji! – krzyknęła- Przebieraj się i biegiem na trybunę!

Ominęłam ją i wpadłam wściekła jak osa do szatni. Wszystkie dziewczyny patrzyły się na mnie jak na idiotkę. Nie mogły uwierzyć w to co się przed chwila wydarzyło. Złapałam za swoją torbę treningową i rzuciłam nią o ścianę. Zapomniałam o tym, że mam w niej perfumy. Cała fiolka rozlała się w mojej torbie. Intensywny zapach nie pozwalał na swobodny oddech.

- Maja.. przecież jeszcze..- Klaudia (koleżanka z zespołu) położyła mi rękę na ramieniu i starała 
się mnie w jakiś sposób pocieszyć
- Spieprzaj! – zdjęłam jej rękę z siebie, nie pozwalając dojść do słowa- Wiedziałyście o tym, prawda!? – patrzyłam na całą grupę z wściekłością
- Nie miałyśmy o niczym pojęcia! – krzyknęła jedna z nich
- Jasne! A HUJ Z WAMI!- wykrzyczałam i wybiegłam z szatni zostawiając oszołomione dziewczyny daleko w tyle.

Na co dzień nie jestem chamska. Staram się unikać, a jak nie to przynajmniej ograniczać wulgaryzmów. Uważam, że dziewczynie coś przystoi, a coś nie. Ale w takich sytuacjach jak ta obecna nie da się trzeźwo myśleć. Wtedy człowiek analizuje każde słowo drugiej osoby, a nad swoim się w ogóle nie skupia. W złości można powiedzieć wszystko, ale to nikogo nie usprawiedliwia. Zachowałam się jak ostania idiotka, krzycząc końcowe słowa, ale czasu już nie cofnę.

Zajrzałam na trybunę i  pomiędzy tymi wszystkimi ludźmi dostrzegłam moich dwóch gości. Zaszłam ich od tyłu i zawiesiłam się na szyi Roberta, całując go w policzek. On odwrócił się i przyciągnął mnie do siebie namiętnie całując.

- Skąd wiedziałeś, że to ja? – spytałam podejźliwie
- Te perfumy poznam na końcu świata.- uśmiechnął się tak bosko, że kolana się pode mną ugięły
- A ze mną to się księżniczka nie przywita??- odezwał się pan blondyn
- Cześć Marcuś- przytuliłam się do niego- Jak ja dawno cię nie widziałam.. Jak ty wyrosłeś! 
Duży chłopczyk z ciebie. No chodź do mamusi- złapałam go za poliki- śliczny bobasek.

Myślałam, że Lewy zaraz posika się ze śmiechu, a zażenowany Marco schowa się pod siedzenie. Po skończonych wygłupach zajęłam miejsce obok nich. Popatrzyli się na mnie i czekali na odpowiedz.

- Nie tańczę. Nie pytajcie..- zamknęłam im usta i czekałam na pokaz mojego zespołu, z którym byłam już od bardzo dawna. Myślałam, że dziewczyny mnie lubią. Jestem z nich wszystkich najbardziej doświadczona, a one mnie tak zlały!
- Witam państwa serdecznie na kolejnym konkursie tańca! Tym razem zatrzymaliśmy się w Poznaniu. Przyjechały do nas najlepsze grupy taneczne z całej Polski! Przywitajmy ich gromkimi brawami!- no i się rozpoczęło. Wszyscy na parkiecie oprócz mnie. Nikt nie ma pojęcia jak ja się teraz czuję. Robert chyba skumał czaczę, bo obiął mnie swoim ramieniem i powiedział czułe , Nie martw się’

Moje dziewczyny już rozpoczęły. Na samym początku Jowicie zemsknęła się noga i musieli ją znieść, ponieważ nie mogła sobie z niczym poradzić. Trenerka poszukiwała mnie wzrokiem, ale ja nie będę kiślem w momencie gdy budyń się skończył. Nie zamierzam zatańczyć, bo nie ma kto tego zrobić. Skoro jestem najsłabsza, to po co mam wejść na deski? Żeby wszystko doszczętnie zniszczyć? Żeby zepsuć całe widowisko? Nie ma mowy! Niech sobie sama tańczy! Łaski bez!

Konkurs się już zakończył. Wraz z Robertem i Marco wyszliśmy z budynku jako pierwsi.  Złapałam Lewego za rękę i szłam za nimi. Reus otworzył swój nowiutki samochód i chyba chciał zaszpanować, bo wyjął szmateczkę i zaczął pucować swoje cacko.
- No już dobrze Marcuś, dobrze… Twoje auto się świeci jak pupcia niemowlaczka.- zaśmiałam się i wsiadłam do środka. Muszę przyznać, że wnętrze zrobiło na mnie nie małe wrażenie. Auto coś w podobie do Lamborghini Roberta. Czarne, długie, szybkie i eleganckie. Takiego nie powstydziłby się nawet sam Florida-pan przepychu.
- Piękne, nie? – Reus spojrzał w lusterko by ujrzeć mój zachwyt
- Śliczne – Pogłaskałam go po głowie i pojechaliśmy w kierunku Warszawy.

Po drodze oczywiście nie obyło się bez śpiewów i muzyki na fula. W pewnym momencie kazałam się chłopakom zdyscyplinować i wyłączyć ten warkot. Zrobili tak jak im kazałam z czego byłam niezmiernie zadowolona. Położyłam się na tylnych siedzeniach i usnęłam.
Obudziłam się w ramionach Roberta. Musiałam bardzo długo spać, ponieważ mój ukochany przenosił mnie właśnie przez próg mojego mieszkania. Nie pokazywałam tego, że już się obudziłam. Po co? Miło się patrzy jak człowiek, którego kocham ponad życie nosi mnie na rękach. Na co dzień tego nie mam, więc … Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku. Okrył kocem i wyszedł delikatnie zamykając za sobą drzwi. Gdy usłyszałam ich charakterystyczny pisk, otworzyłam oczy i przygryzając wargę , spoglądałam w sufit. Byłam taka szczęśliwa, a jeszcze nie tak dawno temu chciałam to wszystko puścić z dymem. Dużo rzeczy się przez ten czas zmieniło, oczywiście w pozytywnym słowa znaczeniu. Po naszych próbach zdrady… A WŁAŚNIE! Zapomniałam o tym wspomnieć. My jednak musimy być dla siebie, ponieważ ani ja go nie puściłam kantem, ani on mnie. Można powiedzieć, że w ostatniej chwili się ,opamiętaliśmy’. Musimy nam bardzo na sobie zależeć.

~~II~~

-Jakieś piwko, coś??- usiadłem obok Reusa w salonie Mai. W ręku trzymałem piwo, a na stoliku postawiłem dwa kufle.
- A.??- wskazał na drzwi sypialni
- Nie.. Maja śpi. Z resztą. Myślisz, że ja pantoflarz jestem!? HM?– spytałem przyjaciela unosząc wyżej puszkę z napojem alkoholowym
- Nie no.. Gdzie tam! Ty tylko czasami musisz się jej podporządkować.- zaczął się śmiać przez co oberwał ode mnie z pięści w ramie

Jestem piłkarzem, więc nie piję niewiadomo ile. Oczywiście! Po każdym meczu spotykamy się z kumplami z drużyny i idziemy do jakiegoś klubu. Przecież jedno małe piwko do towarzystwa jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziło. Jeżeli chodzi o Maję.. Hahah.. Zabawna sytuacja. Ona nie lubi jak piję. Zawsze mówi, że po jednym piwie w głowie mi się przewraca i jestem za bardzo pobudzony. Zdarzało się już nie raz, że chciałem to pobudzenie w jakiś sposób odreagować… Chyba nie muszę więcej tłumaczyć. Pobudzenie i odreagowanie mówią same za siebie.
- O stary! Dobre masz to Brendy! Gdzie kupiłeś?- mój lekko podchmielony i może troszeczkę podpity kolega, z mnóstwem procentów na koncie chwiejnym krokiem i z butelką alkoholu w ręce, przyczłapał się do kuchni.
- Marco!! Ty cholero! Skąd to wziąłeś! – zacząłem się śmiać na widok Reusa i szybko zabrałem mu alkohol z ręki. Można było się posikać ze śmiechu. Dobrze, że Maja jeszcze spała. Gdyby ona to zobaczyła, pewnie zaczęłaby prawić mi kazanie typu: ,, Spiłeś Niemca w Polsce, a później ludzie gadają źle o naszym narodzie!” albo ,, Najebał się jak szpadel! Teraz śpij z nim w salonie i pilnuj by głupot nie odstawiał”. Ale mogę się założyć, że najpierw by się uśmiała do łez

- No tak pięknie wyglądało w tym.. o w ty.. tam ..- wskazał palcem na szklaną szafkę obok telewizora
- Idź spać zanim Miśka się obudzi!- rozkazałem
- Tak jest!- zasalutował i poszedł do pokoju

Pokiwałem głową i odprowadziłem go wzrokiem. Po cichutku wślizgnąłem się do sypialni i zabrałem z niej dresy i koszulkę. Postanowiłem się wykąpać i dopilnować Marco. Wszedłem pod prysznic i na chwilę się odprężyłem, żeby później ratować sytuację.

~~II~~

Młody i przystojny blondyn o imieniu Marco nie posłuchał swojego kolegi. Poszedł do pokoju, ale po upływie pięciu minut wyszedł z niego. Przypomniało mu się bowiem o pozostawionym w salonie telefonie. Zebrał go i spojrzał w kierunku dużego i przestronnego balkonu Malickiej. Stały na nim pięknie posadzone, różowe kwiaty i meble. Dwa brązowe krzesełka i malutki stolik. Reus wyciągnął schowaną wcześniej przez Lewego butelkę Brendy i  nalał sobie do szklanki mocny trunek. Usiadł na krześle i spoglądał na śliczną Warszawę. W tym samym momencie na balkonie obok swoje wdzięki prezentowała młoda, zgrabna sąsiadka Majki. uDziewczyna o imieniu Nadia wyszła ze swojego mieszkania w samym satynowym i kusym szlafroku. Przychyliła się ukazując Marco swoją zgrabną pupcię. Chłopakowi z wrażenia opadła szczęka. Nie wiedział co ma powiedzieć. Podszedł bliżej  i oparł swój łokieć o barierkę. Przeczesał ręką swoją blond grzywę i zaczął się szczerzyć. Oszołomiona dziewczyna podniosła na niego swój wzrok i zatrzepotała rzęsami.

- Cześć! Jestem Nadia! – wyciągnęła do niego dłoń
- Marco! Marco Reus! Er freut mich Się konnen zu learn. – puścił dziewczynie jeden ze swoich oszałamiających uśmiechów.
- E!? – laska skrzywiła się z lekka i zrobiła głupkowatą minę.
- Rusz dupę kurwa mać! – zadowolony z siebie chłopak znów zaczął się szczerzyć. Były to bowiem jedyne słowa, które Niemiec umiał poprawnie powiedzieć po polsku. Ich trener- Jurgen Klopp- krzyczał to często do słynnej trójki z Dortmundu. Teraz już do dwójki, ale za czasów Lewandowskiego te słowa robiły furorę.
- Coś ty powiedział!!!!!!- Nadia wydarła się na cały blok i uderzyła chłopaka z policzek. Marco złapał się za twarz i rozmasowywał czerwone miejsce.

Głos wysokiej brunetki był tak silny, że dotarł również do łazienki, w którą okupował Robert. Szybo owinął się w ręcznik, założył dresy i wybiegł na balkon. Zastał tam schlanego i czerwonego Marco, oraz Nadię u której boku stał jakiś mięśniak.

- Co się tutaj dzieje!? – spytał zdezorientowany napastnik
- Ten tam- facet wskazał na  pomocnika Dortmundu- powiedział do mojej cizi żeby ruszyła dupę- Robert zaczął się śmiać w niebogłosy- I to cię tak bawi!!!?- osiłek wrzasną na niego
- Spokojnie.. Kolega nie jest z Polski i nie zna polskiego. Musicie mu to wybaczyć. – Lewy starał się załagodzić sytuacje
- Entschuldigung- Marco ukłonił się teatranie w kierunku tej dwójki i wszedł do mieszkania, zabierając ze stolika swoja ukochaną buteleczkę.
- Przepraszam jeszcze raz. Mam nadzieję, że dużej szkody nie narobił- Robert posłał im przyjacielski uśmiech i zniknął za drzwiami.

~~II~~

- Ty idioto! – złapałem go za ramię- Co ci kazałem zrobić?
- Iść spać- powiedział stanowczo
- A ty co zrobiłeś??- spytałem rozbawiony
- Patrzyłem się na dupę! – hahahhaha.. Nie wytrzymałem i parsknąłem śmiechem. Trzeba przyznać. Ta dziewczyna ma czym oddychać i na czym siedzieć, ale inteligencja Marco mnie powaliła.
- Dobra. Teraz jazda do pod prysznic- wepchnąłem go do łazienki i czekałem aż skończy.
Po dwudziestu minutach wyszedł świeży i pachnący. Problem w tym, że całkiem nagi
- Marco! Kurwa no! Jak z dzieckiem! – przyniosłem mu czyste ( moje) ubrania i zaprowadziłem do pokoju.
- Tatusiu? A pocytas mi na dobranoc?
- Spieprzaj! – zgasiłem światło i wyszedłem od tego pacana. Idiota ! No idiota! Ale dlaczego tak wszyscy go bardzo lubimy?

Przez naszą sypialnie przekręciłem się już dzisiaj nie wiem, który to raz. Zajrzałem do szafy  zacząłem szperać. Coś mi się ubzdurało, że mam w niej taka niebieską koszulkę. Podczas poszukiwań założyłem na uszy słuchawki i zatraciłem się w słowach mojego ulubionego rapu. 

Gdy przeglądałem po ciemku kolejną koszulkę ktoś przytulił się do mnie od tyłu i dotykał mojego ciała. Byłem przekonany, że to Maja.
- Skarbie.. Nie teraz- starałem się odrzucić jej zaloty
- Ale o co ci chodzi?- odpowiedziała zaspanym głosem i zapaliła światło
- AAAAAA! Marco! Co ty tutaj robisz!? I dlaczego mnie obmacujesz!? – no szczyt wszystkiego! 
Nie wiedziałem z czego mam się najpierw śmiać. Czy z miny Mai, czy może z zaskoczonego Reusa. Ale jaja.
- Pedały! Jak chcecie się obmacywać o spadajcie do pokoju Angeli! – Maja wstała z wyrka i powędrowała do kuchni. Ja odprowadziłem ( znowu) kumpla do jego tymczasowego pokoju i wróciłem do siebie.

Położyłem się i oczekiwałem nadejścia ukochanej. Rozłożyłem nogi i trzymałem ręce pod głową. Maja położyła się obok mnie i położyła swoją głowę na moim umięśnionym brzuchu.

- Wiesz, że ja wszystko słyszałam?- otworzyłem szerzej oczy
- Yyyy>???? A co tak konkretniej??  Dopytywałem
- Wiem, że Marco się schlał moim nowiutkim Brendy, że zaglądał po szlafroczek mojej sąsiadeczki, i że chciał się z tobą.. ten teges ale wam nie pozwoliłam.
- Przestań! Z tym ostatnim to dowaliłaś. Ani ja, ani Marco nie jesteśmy gejami, więc nie wiem o co ci chodzi?- prychnąłem – A skąd wiesz, że Nadia była w szlafroku?
- Aaaa… to wy już jesteście ze sobą po imieniu?? – poruszała brwiami
- Pfff…
- Ona zawsze tak chodzi. Kiedyś był u mnie Daniel i tez chciała go poderwać na dupę. A nie ma pojęcia, że ma bardzo fajnego chłopaka. W ogóle nie Mie tego docenić.
- Mówisz o tym mięśniaku??
- Tak. To bardzo wrażliwy facet. – słuchałem jej z zaciekawieniem- Kiedyś przed wyjściem na uczelnię popijałam kawkę na balkonie i zaczęłam z nim rozmawiać.
- O ty mój mały podrywaczu- dźgnąłem  ją palcem w bok i pocałowałem w usta.
Gdy nasze pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne ( a przecież byłem po piwie xD) do naszego pokoju władował się pan Rusz dupę.
- O NIE!!! – jęknąłem – Tylko nie on! – nakryłem się kołdrą po same uszy
- Mogę dzisiaj z wami spać? – spytał
- Jasne! Ładuj się! – Maja zrobiła mu miejsce po środku- Będziecie mieli z Robertem waszą pierwsza noc po ślubną.. Tyle, że z przyzwoitka.- skrzywiła się- To dobranoc!- krzyknęła i odwróciła się do na plecami
- Nieee… Nie zostawiaj mnie samego z tym pijanym wariatem….
_________________________________________________________________________
Hejka!
Mam dzisiaj kiepski humor, ponieważ właśnie uświadomiłam sobie, że kolejny odcinek miałby się pojawić już w ROKU SZKOLNYM ! :(( Ale nie! Ja na to nie pozwolę i mam nadzieję, że w również :)) 
Myślałam też nad tym, że to by był koniec tej historii. Pamiętacie, jak pisałam o 25 odcinkach ?? Właśnie do niego dotarłyśmy, a ja jestem w trakcie pisania 29 :))  
Dobra! Laseczki! 
Moja propozycja jest następująca :D
Wy rozdajecie mi więcej niż 15 komentarzy, a ja w zamian za to dodaje rozdział w piątek, bądź sobotę :) ! Aaaaa później.... Czyli po dodaniu 26 odcinka, 27 oddam wam w rozpoczęcie roku szkolnego ! :** Co wy na to? Tylko pamiętajcie! Coś za coś :*
Więc wy komentujecie, a ja dodaję <3
Serdeczne dzięki za uwagę i do następnego :))
Pozdrawiam Maja :***